Co prawda nie udało mi się odtworzyć dokładnie tego, co pierwotnie napisałem. Nie będzie to tak płomienna mowa.
A zagadnienie jest wg mnie bardzo istotne. Także nie omieszkam się nim z Wami podzielić.
Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że moja słowa nie są atakiem na nikogo. Swoich uwag nie kieruje do nikogo personalnie. Nikt nie popełnił błędu. Ale mimo to mam zarzuty. Do modelu, na bazie którego działamy. Nikt nie jest winny. Ale odpowiedzialni za ten stan rzeczy jesteśmy WSZYSCY.
Primo
Silnik gry czy też "maszyna losująca formę" nie uwzięły się na polską kadrę młodzieżową. Sprawdziłem wielu zawodników i dociekałem co tak naprawdę miało wpływ na taki a nie inny efekt ich formy. Naszych białoruskich rywali jakoś niewdzięczne ramię niskiej formy nie dotknęło (jedynie Rupiewicz z tego co pamiętam ma słabą, reszta ma się całkiem nieźle).
U mnie w klubie forma również spadła, ale jedynie u zawodników których pozwoliłem sobie nadmiernie forsować (mogłem sobie na to pozwoilić, akurat nimi żadna kadra się nie interesuje) albo u zawodników, którym również całkowicie świadomie nie dałem zagrać wystarczająco dużo.
Zatem gdzie leży poruszany przez nas problem?
Secundo
Rynek transferowy jest rynkiem otwartym, ogólnie dostępnym każdemu z graczy. Jeśli na owym rynku pojawia się polski junior to sprowadzić go do swojego klubu może każdy. Może go też później trenować albo wedle własnego uznania (bądź wcale) albo wykonując polecenia przesyłane mu przez naszych skautów. Jeśli zawodnik znalazł się w bazie draftu możemy później śledzić jego los. Sprawdzić dokąd trafił i przyglądać się jego rozwojowi. Możemy go później również powołać do reprezentacji. Zatem istnieją zawodnicy, którzy byli trenowani w innych niż polskie klubach. I jak ma się ich forma? Z tego co sprawdziłem wiem, że dobrze. Czy to znaczy, że właścicielom obcych klubów zależy na wynikach polskiej reprezentacji młodzieżowej? Czy też może przede wszystkim dbają o interes swojego własnego klubu?
Chciałbym podkreślić, że udało nam się jako społeczności wytworzyć pewnie model działania. Który popieram.
- fajnie, że selekcjonerzy oraz najbardziej doświadczeni gracze wyznaczają pewien model treningowy;
- świetnie, że znalazły się oddane osoby, które dbają o przekazywanie właścicielom potencjalnych kadrowiczów wskazówek odnośnie treningu; że doglądają zawodników i dbają, by ów model treningu był efektywnie realizowany;
- chwała właścicielom klubów, że decydują się na trenowanie zawodników pod kadrę;
Wszystko wydawałoby się, że przebiega świetnie. Że zostało przemyślane, zaplanowane i wykonywane od początku do końca. Że mamy sprawnie działający organizm. Ale coś w tym mechaniźmie poszło nie tak. Coś nie zagrało. Pewne trybiki zgrzytnęły, upominając się o siebie, że zostały przeoczone. Odebraliśmy to w formie przekazu za pośrednictwem stanu formy naszej kadry. Ale wg mnie dobrze, że tak się stało. Dobrze, że vinnie zdecydował się poruszyć problem formy. Ba, dobrze że ta forma jest niska. Dzięki temu mogłem napisać tego wspaniałego posta ;)
W ten sposób dochodzimy do najważniejszego. A zatem...
Tertio
Sprawdzałem stan formy potencjalnych kadrowiczów i do jakich wniosków doszedłem? Co ciekawe forma zawodników, których właścicielami są albo obcokrajowcy albo polskie kluby wyższych lig (do III włącznie) ma się całkiem nieźle. Ale u IV-ligowców jest już drastycznie inaczej. Przypadek? Zrządzenie losu? Zawodnicy klubów z wyższych lig zagrali optymalną liczbę minut - w większości. Natomiast niżej mamy przeważnie rozegrane po dwa mecze w bardzo dużych wymiarach minutowych, często trzy - gdzie suma minut przekracza 100 dobijając nawet do 120 i bodajże dalej. Znów przypadek? Zdarzył nam się tu jakiś niespotykanie dziwny zbieg okoliczności. A może właściciele tych klubów grali jakieś bardzo ważne mecze? Spotkania na które czekali? Pierwsza runda Pucharu Polski jest dla nich tak ważna?