Przegraliśmy...Tak pechowego meczu chyba jeszcze w BB nie miałem, ale cóż, to już historia...
Ze względu na to, że nie bardzo mieliśmy kim atakować z obwodu (jako całą formacją) właściwie od początku byliśmy skazani na atak spod kosza. Przed meczem powołałem w tym celu do kadry dwóch kolejnych zawodników: Sławomira Huberta i Macieja Tłustochowicza. Kłopoty zaczęły się już w sobotę kiedy to przewidziany do pierwszej piątki na pozycji SG Gaudenty Nikodem został poturbowany w meczu ligowym i nie mógł wczoraj zagrać. Zastąpił go Mirek Grzechowiec i tutaj jeszcze nie byłoby żadnego problemu, ale pech nie chciał nas op€szczać. Grzechowiec po 9 minutach gry dostał kontuzję meczową i zostało nam dwóch SG, którzy pod taktyki podkoszowe nadają się średnio. Koczwara zagrał nieźle, ale Trojanara grając tak dużo minut z konieczności po prostu nie dał rady, chociaż mógł zostać bohaterem meczu (o tym za chwilę). Nie mam o to do "niego" pretensji, po prostu gdyby nie fatalny zbieg zbieg okoliczności, on powinien na parkiet w ogóle nie wybiec ;) No ale nie da się zabezpieczyć wszystkiego, miejsc w kadrze jest ile jest, a w kadrze meczowej i tak może grać tylko dwunastu...
Zaryzykowałem strefę 3-2, ponieważ liczyłem, że tak jak w w innych starciach z silnymi przeciwnikami Izrael zagra tym co ma najlepsze. zasadniczo pomysł zaymona, żeby grać MtM byłby lepszy...ale mądry Polak po szkodzie ;) Po prostu wydawało mi się, że grając na wyjeździe z tak dobrym rywalem jesteśmy zmuszeni podjąć ryzyko w obronie. Jak się okazało nie musieliśmy, chociaż strefa 3-2 nie była taka zła, ponieważ bardzo ograniczyła skuteczność Izraelczyków za 3 punkty. Oczywiście spadły nam zbiórki, ale różnica -12 nie była jakaś tragiczna i wzięła się głównie z ewidentnego braku Huberta w tym względzie.
Mimo tych wszystkich trudności mogliśmy ten mecz wygrać i to...2 razy ;) Warchałowski rzucił tylko 1 wolnego na 6 sek przed końcem regulaminowego czasu gry, gdyby rzucił oba...a przypomnę, że FT ma na bardzo dobrym poziomie, ale chyba nie wytrzymał presji ;)
Trojnara, po mimo fatalnej skuteczności wystarczyłoby żeby trafił tylko raz, mianowicie przy 79-79 nie trafił za 3 w ostatniej sekundzie pierwszej dogrywki...
Przegraliśmy- taki jest sport. Wyjeżdżamy jednak z Izraela z podniesioną głową, bo na pewno swojej postawy nie mamy się co wstydzić. Cała drużyna dała z siebie wszystko, walczyliśmy dzielnie przez 58 minut, nikt nie odpuszczał ani na centymetr, dlatego jestem bardzo dumny z postawy naszych "Orzełków". Wynik był na styku, tym razem szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy.
Przed nami jeszcze ostatni rozruch w postaci meczu u siebie z Libanem, a później już walka na "śmierć i życie". Będzie bardzo ciężko, ale wczorajszym meczem nasi młodzieżowcy udowodnili, że są w stanie powalczyć z najlepszymi nawet na ich terenie, dlatego prosimy o gorący doping i wiarę w naszą drużynę!
Do boju Polska!