Z tymi zdrowymi zawodnikami to nie do końca prawda. Ewidentnie zabrakło drugiego czarodzieja środka pola - Andresa Iniesty. Keita nie radzi sobie z rozegraniem, brakuje mu błyskotliwych zagrań i opanowania.
Co do samego składu Barcelony, to wszystko byłoby git, gdyby nie Zlatan, który w tym sezonie pokazał klasę jedynie w meczu z Arsenalem. Reszta bramek to było zwykłe wpychanie piłki do bramki z kilku metrów. Jeżeli Barca myśli o wyrównaniu wyniku z poprzedniego sezonu to musi postarać się o zdecydowanie lepszego snajpera.
Josep Guardiola uczy katalończyków niesamowitego stylu gry, niezwykle ofensywnego, z ogromnym potencjałem. Utrzymują się przy piłce przez 2/3 spotkania, grają ostrym pressingiem. Jednak do takiego stylu potrzeba co najmniej 2 egzekutorów. Messi został wyłączony z gry i nie było komu wejść w pole, czy też wykończyć jednej z akcji. Mimo tego argentyńczyk raz pokazał na co go stać. W środku pola minął kilku zawodników i uderzył w krótki róg, gdyby strzał był wyższy, to piłka zanlazłaby się w siatce.
Podejrzewam, że gdyby Motta nie dostał czerwonej kartki Inter nie cofnąłby się na 20 metr całym zespołem. Myśleliby jeszcze o strzeleniu bramki, która teoretycznie zniszczyłaby marzenia zawodników Barcy.
Bardzo żałuję, że sędzia liniowy w pierwszym meczu przysnął i uznał trzecią bramkę, która była z ewidentnego spalonego, zaś w drugim meczu dopatrzył się ręki Yayi Toure. Nie wydaje mi się, żeby wielu sędziów w tej sytuacji odgwizdało zagranie ręką. Ale stało się, Barca nie obroni tytułu.
Nigdy nie podobał mi się antyfootball stosowany przez Mourinho, piłka nożna to nie szachy. Play beautiful, Visca el Barca!