Z całym szacunkiem i nie odbierając Ci prawa do takiej reakcji..ale dla mnie to co piszesz to mega dziecinada. Taki nierozumny foch. To w mojej opinii najgorszy sposób wyrażania frustracji, złości i tych wszystkich negatywnych emocji po meczu...Ze swoimi jest się na dobre i na złe. Jak żona/dziewczyna/mama/tata/siostra/brat Cię zawiodą to też sobie szukasz nowej/nowego?;-)
A to:
(https://www.facebook.com/pages/We-wtorek-kibicuj%C4%99-San...) (wybaczcie jak coś zle zlinkowałem, ale to pierwsza grupa jaką zakładałem).
to większa żenada niż ten wczorajszy mecz Polaków.
PS. Nie bronię Polaków. Byłem na meczu. Uczestniczyłem we wszystkim na żywo, zdarłem gardło, przeżyłem i jestem mega zawiedziony i zły...
Z jednej strony masz oczywiście rację, że ze swoimi jest się na dobre i na złe, ale jest też druga strona medalu. Postaw siebie czy mnie jako klienta, który dobrą usługę kupuje, a gdy raz kupił bubel to więcej do firmy nie wróci. Kadra okazuje się bublem permanentnie od lat, tych szans naprawdę dostała wiele. Sądzę, że zgodzisz się, że po latach upokorzeń przez nią fundowanych w końcu czara się przelewa i na zaufanie zapracować trzeba na nowo. Masz w 100% rację, że gdy zawodzi ktoś bliski nie odwracasz się od niego tylko trwasz przy nim. Co innego gdy zawodzi Cię po raz kolejny i kolejny bez żadnych perspektyw, że może wreszcie coś się zmieni.
Co do inicjatywy z kibicowaniem San Marino to jest to jednorazowa akcja. Kiedyś sam byłem wielkim śpiewakiem nieoficjalnego hymnu kadry (Polacy nic się nie stało), ale jak widać nie tędy droga. Będąc na stadionie prawdopodobnie ominęły Cię wywiady w tv gdzie większość zawodników, a Krychowiak wręcz wprost stwierdziło, ze sprawiała wrażenie jakby to Ukrainie zależało zdecydowanie bardziej. Do tego właśnie piję, że nasi zawodnicy są do tego stopnia zmanierowani, że już nawet nie próbują opowiadać bzdur o tym, że w Europie nie ma już słbych, szybko stracona bramka ustawiła mecz itd, walą wprost o zaangażowaniu czyli jedynym czego można (i należy) wymagać nawet od najsłabszego piłkarza. Piłkarze San Marino prawdopodobnie gdyby dostali chociaż najmniejszy cień nadzieji na awans byliby skłonni umierać na boisku dla jego osiągnięcia, dlatego zamierzam im kibicować. Nawet mój doping dla San Marino nic nie zmieni. Polska i tak ten mecz wygra, być może nawet wysoko, ale będę miał poczucie, że nagrodziłem swoim zaangażowaniem tych, którzy dali najlepsze (i jedyne) co mają czyli serducho do walki. Jak widać bycie na dobre i na złe nie wpływa w żaden sposób mobilizująco na piłkarzy. Może właśnie prysznic w postaci uświadomienia im, ze kibice chcą nagradzać zaufaniem coś więcej niż bycie w kadrze, uświadomi im, ze nie sa tam dla siebie, a dla 36mln ludzi, których reprezentują.
Tak na marginesie to podzielę się jeszcze jedną obawą przed wtorkiem. Co do wyniku nie mam wątpliwości jak już wspomniałem. Nieodparcie mam jednak przed oczami wizję któregoś z reprezentantów, który po meczu z uśmiechem na ustach wypali "mam nadzieję, że tym zwycięstwem pokazaliśmy, ze nie jesteśmy aż tacy słabi". A ja będę siedział przed tv z otwartą gębą i zastanawiał się czy bardziej upokarzające byłoby przegrać u siebie z San Marino czy zwycięstwo z nimi traktować jako dowód swojej siły (tak jak robił to Ebi, jak dobrze pamiętam, po ostatniej dwucyfrówce z SM).