No więc aż muszę się wypowiedzieć na temat tych dziadków, bo widzę, że rozpętała się - niesłuszna moim zdaniem - nagonka na weteranów.
Panowie, nie wiem skąd się wzięła w was ta "obsesja młodzieniaszków" i niechęć do staruszków:). Zwracam się do piszących negatywnie o starszych zawodnikach. Nie tylko do Niedźwiadków, także do Anwilu, w małym stopniu do Krosna (kwestionuję końcówkę posta, z początkiem się zgadzam, ale o tym później).
Krótko na początek: młodzieniaszki tytułów nie zdobywają...
Pokażcie mi młodą drużynę NBA, która ostatnio sięgnęła po mistrzostwo? Dallas? L.A. Lakers? Boston 2008? San Antonio? Detroit 2004? Miami 2007? A lata '90': Chicago? Houston? Detroit Bad Boys - 89/90?
- A tam, to przecież gra, więc nijak ma się do niej ten przykład.
- OK, no ale spójrzmy prawdzie w oczy: dla silniku meczowego nie ma znaczenia, że wasz koleś, przyszła gwiazda, ma 18, 19 czy 20 lat i potencjał "legenda koszykówki". Liczą się jedynie parametry, a według nich ten koleś jest - i to trzeba powiedzieć sobie uczciwie - totalnym cieniasem (no chyba, że V ligę mamy na myśli). Cieniasem, na ten moment. I czekaj teraz latami aż się rozwinie... No sorry, ale taka jest prawda - granie "na wynik" niewiele ma wspólnego z ogrywaniem "wiecznie zdolnej" młodzieży. Oczywiście chodzi mi tu o mecze o stawkę, które chcemy i mamy - nawet małą - ale szansę wygrać. Nie o sparingi i mecze odpuszczone typu PP czy o zignorowaną konfrontację z ligowym contender'em na wyjeździe, kiedy my jesteśmy dwa dni po odpaleniu CT.
Czy budowanie drużyny na weteranach jest faktycznie takie łatwe, proste i leniwe?
Musimy przecież martwić się tym, że zaraz nam zaczną spadać skilsy. Wartość rynkowa takich graczy leci na łeb, na szyję - momentalnie. Mamy więc do czynienia z koniecznością wymiany kadry, ale przecież nie weźmiemy za tych "dziadków", tyle co sami zapłaciliśmy (np. dwa sezony wcześniej). Dodatkowo mamy zapchane "sloty treningowe". Możnaby w tym czasie trenować młodych i próbować na nich potem zarabiać (nawet w tych czasach). Więc gdzie to ułatwienie, pójście tą prostą drogą? Przecież z tego wychodzi, że to jest raczej utrudnianie sobie życia. Gdzie jest to lenistwo i ta łatwizna? Czy każdy może tak wygrywać? Jakoś w PLK nie gra "każdy", a jedynie 16 ekip. A gdyby granie weteranami gwarantowało sukces, to ekip tak grających byłoby przecież multum. Poza tym, na każdego zwycięzcę przypada przegrany, więc jak dwa podstarzałe team'y się spotkają, to ktoś polec musi. Tak więc teza, że weterani to jakaś "szybka łatwizna" jest niesprawiedliwa.
Ta gra na szczęście sprzyja także tym, co idą pod prąd. Nie trzeba koniecznie hołdować sprawdzonym metodom, utartym schematom z poradników z forum ("kupujesz młodego PG... itd."). To są rzeczy przydatne, ciekawe, ale to nie jest tak, że to jedyny sposób, aby zaistnieć w tej grze. Tutaj jest wiele dróg do sukcesu. Nie tylko sam trening. Tak myśli większość graczy w tej grze. Nie jest to jakieś szczególnie odkrywcze, oryginalne i niesłychanie wizjonerskie i moim zdaniem nie tylko po tym poznaję się "talent" menadżera, trenera, prezesa (bo tu mamy przecież wszystko naraz tak naprawdę). To jest tylko jeden z elementów. MightyHawks bardzo dobrze zna różnorodność podejść szkoleniowych w BB.
Oczywiście, kto co lubi - grunt to czuć się dobrze ze swoją filozofią koszykówki i zarządzania klubem. Ważne, by nasza wizja przyniosła sukcesy. W moim przekonaniu decydującym kryterium słuszności tej wizji są... wyniki oczywiście (aby fair- play). . A nie zawsze wizjoner na 5 lat kalendarzowych do przodu, który w obsesji treningu (kosztem wyników) "gnije" całymi latami w IV lidze te sukcesy faktycznie potem odniesie.
Zwycięzców się nie sądzi (aby było tylko uczciwie, a kupowanie nawet i 39 latków jest uczciwe, choć akurat - skrajny przykład podałem - już głupie).
Last edited by Bolesław III Krzywousty at 2/14/2012 11:40:36 PM